poniedziałek, 25 listopada 2013

Z pamietnika Cher - rozdział 1.

Cześć. Tu Kajku, przychodzę do Was z pierwszym rozdziałem mojego nowego opowiadania. Zapraszam do czytania.


PS:  Pokrzywioną czcionką są napisane myśli bohatera.

Tego dnia myślałam tylko o naszym spotkaniu. Mam tylko Jego. Tyle razy mu wybaczyłam, to będzie nasza najlepsze randka.

Cher była bardzo zamyślona, dzisiaj miała się spotkać ze swoim chłopakiem. Robią to codziennie, jednak ta randka miała być wyjątkowa. 14-latka grzebała w szafie aby znaleźć idealną sukienkę. Zbyt duży wybór sprawił, że Cher coraz dłużej się zastanawiała. Bałagan w pokoju nie dawał jej spokoju, więc najpierw odkurzyla, wrzuciła drobiazgi pod łóżko i patrząc na fioletowy zegarek na jej ręcę ubrała pierwszą lepszą sukienkę, zrobiła luźnego koczka i tak wyszła z domu. Pech chciał, aby dziewczyna przewróciła się na schodach, obcas się złamał, Cher miała łzy w oczach, ale nie dała się. Biegła do ukochanego. Mieli spotkać się w „Kawiarni Pod Gołym Niebem”. Miejsce to jest przez ich oboje dobrze wspominane. Tam się pierwszy raz zobaczyli. Chcę wrócić do tych chwil. Kiedy zaniepokojona dotarła na miejsce nikogo nie było przy ich ulubionym stoliku. Leżała tylko pusta szklanka z resztkami ulubionego soku Harrego. Cher rozejrzała się. Widziała tłumy ludzi dobijających się do centrum handlowego, a na dróżce stał On. Z dziewczyną. Cher miała ochotę tam podejść i  mocno wygarnąć chłopakowi. Coś jednak ją wstrzymało. Zaczekała chwilkę, wzięła głęboki wdech i poszła. Zanim doszła jej chłopak i całkiem obca dziewczyna pocałowali się. Co to ma znaczyć? Co oni tam robią? Dłużej tego nie zniosę! Zdenerwowana Cher odważnym krokiem poszła prosto przed siebie. Celem w jej oczach był tylko On, nie zważając na to co dzieje się dookoła szła. Teraz to było najważniejsze. Jak on może mi to robić?! Już ja mu wygarnę! Turkusową torebkę lekko trzymała w lewej ręce i wymachiwała nią na wszystkie strony. Oczy Cher były już  zapłakane.

W przeciwną stronę szedł przystojny, niebieskooki Latynos. Widać było że chłopak spieszy się do szkoły, albo do pracy, lub coś ważnego się stało. Prawie siebie nie zauważyli. Obiecał, że nigdy mnie nie zostawi, nie zrani. Nienawidzę go!  Minęli siebie bez spojrzenia. Młody Latynos nie zwracając uwagi na dziewczynę szarpnął ręką o jej nadgarstek, dzięki czemu torebka Cher wylądowała na ziemi. Chłopak nadal idzie, lecz huk torebki go rozproszył. Poczuł mały zamęt w głowie. Co się dzieje? Dlaczego… Co robi tutaj ta torebka?  Cher nawet nie zwróciła uwagi na jej torebkę, była już prawie przy całujących się „gołąbeczkach”. Chłopak patrząc w tył zobaczył ją. Podniósł torebkę i zawołał:

- Ej, Ty! Zgubiłaś torebkę!

Cher nie wiedziała o co chodzi. Kto to jest? On mówi do mnie?! Dziewczyna szybko pobiegła w stronę tajemniczego chłopaka, przy czym przewróciła się na obcasach. Nie podniosła się. Siedziała, gnieżdżąc głowę w swoich ramionach, aby nikt nie widział jej w takim stanie. Była cała zapłakana.

-Dlaczego płaczesz? To tamten chłopak? Mam Twoją torebkę, wstawaj!

- Przestań, idź sobie. – jej dołujący głos jeszcze bardziej zmobilizował chłopaka do kolejnego ruchu.

- Jestem Federico, a Ty?

Dziewczyna odsłoniła swoją twarz, załapała za rękę chłopaka i szybkim ruchem wstała z marmurowej kostki.

- Dzięki, idź sobie. – dziewczyna dostrzegła w oczach chłopaka coś tajemniczego. Widziała, że nie jest on zwykłym Latynosem.

- Nie odpuszczę.. Właściwie spieszę się, ale może wpadniesz do tamtej kawiarenki na sok albo lody? Nie daj się namawiać!

-  Nie, bo ja… - Cher spojrzała z tyłu na obściskującą się parę.

- Eh, rozumiem, nie wiem czy to…- przerwała mu Cher

- Nie. Nic nie rozumiesz, uwierz mi. To wszystko jest takie poplątane, a my w tym cholernym świecie tacy zagubieni. Jestem tylko małą duszą wśród nicości. Nie zasługuję na Ciebie, na nic nie zasługuję. To… to jest zły pomysł. Przepraszam!

Dziewczyna zdjęła szybko swoje gustowne szpilki i zapłakana do granic możliwości zaczęła biec. Przed siebie. Tak po prostu.

- Ty nic nie rozumiesz! Federico… – krzyczała jeszcze

Chłopak pozwolił jej biec.  Dostrzegł jednak w niej pewne piękno. Ona jest cudowna. Ciekawe jak ma na imię.

Cher przystopowała bieg, założyła buty i osłabiona szła do domu.

Federoci..? Nie. Federico. Tak. Federico, Fede. Piękny.

Cher była tuż przed blokiem. Klatkę schodową zasłaniał z profilu wielki krzak, rosnący tutaj  od powstania bloków. Wiąże się on z właścicielem dzielnicy – Stefanem Cruizem, którego wielką pasją było ogrodnictwo. Cher przechodząc koło pięknej rośliny  zawsze myślała o nim. W końcu to jej dziadek.

Tuż przed schodami do wejścia na piętro, dziewczyna się zatrzymała. Coś ją zmogło.  Odwróciła się i usiadła na ławce. Co się dzieje? Czy ja… Oh nie! Zapomniałam torebki! Na pewno ma ją Federico! Mój pamiętnik, oh nie! Zaczęła płakać. Znowu. Brakuje jej już łez, tyle nieszczęść w ciągu dnia. To niemożliwe! Przecież miałam ją w ręce, ja…  Dziewczyna zemdlała. Leżała na ławce dobre 5 minut, zmęczona – ledwo oddychała. Żyła, nic jej się nie stało. To tylko nagłe zasłabnięcie. Tylko. Cher była to tego przyzwyczajona, ta jej choroba, na którą choruje od dzieciństwa sprawia, że nastolatka traci równowagę nad samą sobą i mdleje. Nie zagraża to jej życiu, jednak po zasłabnięciu Cher nie pamięta tego co działo się w przeciągu ostatnich 30 minut. I nigdy sobie tego nie przypomni.

Po chwili nastolatka się otrząsnęła. Obudził ją „tajemniczy, niebieskooki Latynos”. Kim on jest? I dlaczego ma moją torebkę?!

- Wszystko w porządku? Odprowadzić Cię do domu?

- Nie, znaczy tak. Tak i nie!

- Eee, co? Więc odprowadzić Cię czy nie? – Fede lekko się zdenerwował.

- Nie. Dlaczego ty masz moją torebkę?

- Zapomniałaś jej z miejsca, w którym się poznaliśmy. Proszę.. – stanowczym ruchem przystojniak podał jej torebkę, patrząc głęboko w oczy.

- No tak. To moja torebka, ale nie… Ja cię nie znam.

- Przecież kilkanaście minut temu spotkaliśmy się obok „Kawiarni Pod Gołym Niebem” , byłaś bardzo zmęczona, torebka Ci opadła, no i… - dziewczyna nie dała mu dokończyć.

- Nie! Chyba Ci się coś przywidziało, ale ja Cię nie znam. Sory.

Dziewczyna z zamiarem pójścia w swoją stronę, zamilkła. Coś ją trzymało przy tajemniczym chłopaku. To jego oczy.

Jakieś 10 sekund ciszy sprawiło, że oboje poczuli się niezręcznie.

-Idziesz już? – Federico bezmyślnie rzucił to pytanie. Źle czuł się w tej ciszy.

- Tak, idę już.. Dziękuję za torebkę.

Cher odwróciła się i już miała iść na swoje piętro, ale…

- Czekaj! – okrzyk chłopaka bardzo ją wystraszył, jej serce znacznie zwiększyło bicia.

- C-c-co?! – Nastolatka nie wiedziała czego on chce, odwróciła się i nagle poczuła na swoich ustach usta chłopaka. Pięknego Latynosa  o niebieskich oczach. Ich pocałunek trwał niedługo, jednak oboje wiele poczuli.

Cher czuła, jakby całowała się ze swoim chłopakiem. Nie zauważyła tej różnicy. Ten sam oddech, ten sam świeży zapach.

- Przepraszam – chłopak powolnym ruchem osunął dłoń po jej twarzy i szybko pobiegł przed siebie.

Cher patrzyła na niego póki mogła, jednak po krótkim czasie Federica zasłonił krzew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz